Klucz do września (a może nawet wytrych)

Śniadanie udaje mi się zjeść dopiero przed dwunastą. Robię sobie kawę i jajecznicę i idę na balkon, do mikroogródka, z którego patrzą na mnie wrzosy, ogórki i onętki. Jest środek dnia, słońce wychodzi i robi się gorąco i jasno. Zakładam ciemne okulary i patrzę na chmury, festiwal chmur przesuwający się na scenie, a …